Rok pasieczny zaczyna się nie w styczniu lecz po ostatnim miodobraniu, czyli w okolicach sierpnia. Tym razem opiszę w miarę krótko ostatnie pół roku w naszej pasiece.
Wczesną wiosną ze względu na swoją chorobę nieco zaniedbałem prace pasieczne. W efekcie roje były niespokojne i w maju w kilku ulach pojawił się nastrój rojowy. Najwyraźniej rok sprzyjał rojeniu się pszczół, ponieważ do mojej pasieki zlatywały się roje z całej okolicy. To naprawdę dziwne, że pojawiały się obce roje i wieszały się na krzakach lub drzewach w odległości kilku metrów od naszej pasieki. Łapałem rój za rojem (pewnego dnia przyleciały do pasieki aż trzy nowe roje), przygotowywałem do osadzenia kolejne ule, osadzałem pszczoły w ulach i od nowa. W tym czasie miałem silną chemioterapię, więc ledwo się trzymałem na nogach. Kilka rojów mi uciekło, wyroiły mi się również dwa moje ule, ale ostatecznie powiększyłem pasiekę do piętnastu pni bez zakupu pszczół i planowanego crowdfoundingu.
Miodu w tym roku zebrałem niewiele, trochę dla siebie, trochę dla najbliższych znajomych, niewielkie nadwyżki sprzedałem na pniu. Ule wiosną i latem nieco zaniedbałem, ale jesienią całkiem dobrze przygotowałem je do zimowania. Poziom porażenia warrozą jest bardzo niski – ubiegłoroczne leczenie kwasem mrówkowym zdało egzamin, a nowe roje najczęściej w niskim stopniu przenoszą warrozę. Oczywiście przeprowadziłem leczenie kwasem mrówkowym, aby w przyszłym roku warroza nie zniszczyła mi pasieki. Podkarmiłem pszczoły przed zimą, aby na pewno dobrze przezimowały i nie zabrakło im zapasów. Tym razem pszczoły bez problemu wzięły po dwadzieścia kilogramów cukru na ul w postaci syropu. Nabiegałem się z wiadrem… Długie i ciepłe zimy nie są dobre dla pszczół – zużywają wtedy więcej pokarmu, ponieważ są trochę aktywne, a nie pogrążone w letargu. Jeszcze w pierwszej dekadzie listopada zdarzały się dni, kiedy moje pszczoły intensywnie latały.
Jeśli chodzi o pszczelarza, to skończyłem ósmy, ostatni kurs chemioterapii i tomografia PET wykazała, że nie mam już w organizmie ognisk złożonych z komórek nowotworowych. Po chemioterapii byłem bardzo słaby i niewiele zostało mi z mięśni, przede mną dłuższa rehabilitacja, ale właściwie jestem już zdrowy i zaczynam się zajmować pasieką.
Wróciłem również do pracy zawodowej – w końcu w tym roku nie zarabiałem na pasiece, a za coś muszę żyć, a także kupić węzę, pokarm dla pszczół itp. Pracuję zdalnie i na razie wszystko układa się dosyć dobrze.
Trzymajcie kciuki za nasze zimujące pszczoły, a ja mogę nieco odetchnąć od prac pasiecznych wzorem pszczół, zapaść w zimowy letarg przed kominkiem…
Długo czekałem na wpis.
Dużo zdrowia i oczywiście powodzenia w rozwijaniu pasieki.
Naskrob czasem 2 zdania jak gospodarstwo się miewa.
Ten temat uciążliwego sąsiedztwa potencjalnie udało się zamknąć? Tam chyba miała powstać jakaś szkodliwa działalność?
Serdecznie dziękuję za dobre słowo 🙂 Zbieram się do następnego wpisu, jeszcze przed świętami się pojawi. Przemysłowa ferma drobiu jeszcze nie zaczęła powstawać (odpukaj w niemalowane drewno) i jest cień szansy, że w obecnych warunkach (zły klimat wokół chowu przemysłowego, zmiany w regulacjach prawnych, ptasia grypa, inflacja) jej budowa stanie pod znakiem zapytania. Być może osiem lat walki wsi o opóźnienie rozpoczęcia inwestycji nie pójdzie na marne, chociaż władze gminne, powiatowe i wojewódzkie nie stanęły na wysokości zadania.
Dlaczego Pan w ogóle nic nie aktualizuje. Fajne opisy. Naprawdę szkoda !!!
Dziękuję bardzo! Chorowałem i niestety ucierpiała na tym aktualizacja pasiecznej strony. Już jest lepiej i postaram się poprawić. 🙂